Dlaczego nie musimy kupować co chwilę nowych ubrań, czyli jak mała szafa pomaga środowisku
Co rano staję przed moją szafą i zastanawiam się, co ubrać. Jeszcze do niedawna moje myśli brzmiały “O mój Boże, co dziś na siebie włożę?”, być może podobnie do Twoich. Mimo dużej kontroli nad swoją szafą, czułam mętlik i zagubienie, gdy ją otwierałam. Zdawało mi się, że posiadam odpowiednią ilość, w takim razie skąd takie pytanie kołaczące się w mojej głowie?
O mój Boże, co dziś włożę?
Gdy bardziej rzetelnie skontrolowałam stan mojej szafy, okazało się, że więcej niż połowy moich ubrań nie nie chcę lub nie lubię nosić. Część straciła fason, inna część dziwnym trafem “skurczyła się w praniu”, a przynajmniej już na mnie nie pasowała - jeśli wiesz, co mam na myśli. Ciało się zmienia, nasze gusta również, dlatego postanowiłam zrobić ubraniową rewolucję i postawić na mniej. W październiku zeszłego roku zaczęłam wraz z moją organizacją “Po-Dzielnia” z Poznania wyzwanie #omójbożecodziśwłożę. Głównym założeniem było noszenie jednej i tej samej rzeczy przez miesiąc, z przerwami tylko na pranie. Dodatki - dowolne, byle raczej nie kupować nic nowego do swojej garderoby. Cel: sprawdzić, czy ograniczenie porannego wyboru odzieżowego tylko do jednej rzeczy ułatwi życie, uspokoi myśli, a długofalowo otworzy na nowe zestawienia z ubrań, które już mam i - w efekcie - zmniejszy konsumpcję.
To nie było jednak tylko i wyłącznie moje prywatne wyzwanie wynikające z nerwów wokół przepełnionej szafy. To był wyraz sprzeciwu wobec nadmiaru ubrań lądujących na wysypiskach. To bunt wobec branży modowej, która poczynając od marketingu i kreowania potrzeby wpędza nas w poczucie niedosytu i wstydu związanego z posiadaną przez nas garderobą i motywuje do zbyt częstych zakupów odzieżowych.
Jednak czy cotygodniowe marsze do galerii handlowych nam rzeczywiście sprzyjają? I co na to nasza Planeta?
Odpady a tekstylia
We wrześniu 2018 roku Bank Światowy ogłosił, że do 2050 roku nasza produkcja śmieci wzrośnie o 70% jeśli teraz nie podejmiemy konkretnych działań, by to zatrzymać. Ludzkość generuje 2,12 mld ton odpadów każdego roku. Gdyby wszystkie odpady zapakować na ciężarówki, okrążyłyby one Ziemię 24 razy. Śmieci jest naprawdę ogrom! Jak to jest, że coraz częściej rozmawiamy o ekologii i jednocześnie generujemy coraz więcej odpadów?
Gdyby recykling działał tak, jak powinien, nie znalibyśmy pojęcia śmieci, tylko mówilibyśmy o surowcach. Nasze odpady segregowane trafiają do zakładów przetwarzania, gdzie ze starych butelek, kartonów i ubrań robi się materiał na nowe butelki, kartony i ubrania. Problem w tym, że niektórych śmieci nie da się lub nie opłaca się przetwarzać, a motywacje prawne i finansowe ze strony państwa są niewystarczające. Podczas gdy recykling plastiku i szkła osiąga coraz wyższe poziomy, nadal mamy bardzo duże wyzwanie z odzyskiwaniem tkanin.
Co roku branża modowa produkuje 80 -150 miliardów ubrań. Z tej ilości, aż 60% trafia na składowiska lub do spalarni. Tylko 1% ubrań jest skutecznie odzyskiwanych na tkaninę wykorzystywaną do ponownego użycia. Pozostałe 99% są marnowane, zamiast nadal nam służyć.
Dlaczego recykling tkanin jest ważny?
Produkcja ubrań jest zasobochłonnym przedsięwzięciem.
Na 1 kilogram tkaniny bawełnianej potrzebne jest od 10000 do 20000 litrów wody.
Produkcja ubrań, obuwia i domowych tekstyliów spowodowała emisje 654 kg ekwiwalentu CO2 na mieszkańca UE w 2017 r., co sprawia, że branża tekstylna jest piątym największym emitentem CO2 powiązanym z konsumpcją.
Mówi się, że najlepszym ubraniem jest to, które już masz w swojej szafie. Oznacza to tyle, że każdy nowy ciuch - nie ważne, gdzie uszyty i z jakich tkanin - będzie gorszy dla środowiska niż to, co już powstało. Im dłuższy cykl życia bluzki czy spódnicy, tym mniej zasobów zużywamy globalnie na: uprawę bawełny (lub innych roślin służących do produkcji tkanin), utkanie materiału, zabarwienie go, utrwalenie farby, dalszą obróbkę itp.
Recykling tkanin jest nadal wyzwaniem. Zbyt mało zakładów przetwarza tkaniny w na tyle zaawansowany sposób, by zrobić z nich nowy, wartościowy materiał do uszycia ubrań. Częściej tworzy się z tkanin szmaciwo używane w przemyśle, tekstylne wypełnienia do mebli czy foteli w autach itp. Wielość kolorów i mieszanek w składach tkanin sprawia, że wartościowe przetwarzanie to nadal pieśń przyszłości.
Skąd brać ubrania?
Im mniej ubrań kupujemy, tym lepiej dla środowiska - to już z Wami ustaliłam. A co, jeśli czas na zakup czegoś nowego, bo stare się tak zużyło, że żadne cerowanie nie pomoże?
Dobrą odpowiedzią są sklepy z odzieżą z drugiej ręki. Zwykłe lumpeksy znajdziesz na każdym osiedlu. Za niską cenę możesz znaleźć w nich używane ubrania, buty, torebki i inne akcesoria. Coraz popularniejsze stają się portale internetowe pomagające sprzedawać nam nasze ciuchy i kupować te z drugiej szafy. OLX, Vinted czy Less są łatwe w obsłudze i sprzyjają wprowadzaniu ciuchów w kolejny obieg.
Pojawia się też coraz więcej freeshopów, czyli sklepów z odzieżą za darmo. Po poznańskiej Po-Dzielni zaraz pojawiły się warszawski Współdzielnik czy opolska ReUżytkownia. Lokale zachęcają do bezpłatnego korzystania z oddawanych tam rzeczy, a najczęściej znajdziesz tam więcej niż same ubrania.
Pułapka tanich ubrań
“Jak za darmo, to wezmę więcej!”
“Taki ładny sweterek za tak mało? Kupię, przyda się”
“Wiem, że tego nie potrzebuję, ale kiedyś na pewno to sprzedam”
Gdy korzystam z second-handów czy freeshopów, zauważam pewien wzorzec myślenia. Jest tanio (lub za darmo) - wezmę więcej. Dla siebie, cioci, siostry, przyjaciółki, na sprzedaż, do przeróbki. W efekcie może i korzystamy z “czystej” mody, nie przykładając ręki do zwiększonego zużycia zasobów przez całą branżę, ale jednak zaśmiecamy sobie szafę nadmiarowymi fatałaszkami. Więcej nieprzemyślanych ubrań w Twojej garderobie to powrót do punktu A, w którym stawiasz sobie to odwieczne pytanie “O mój Boże, co dziś włożę”. Dlatego im mniej ubrań w szafie, tym mniejszy problem dla Ciebie i środowiska. Branża też dostaje wyraźny sygnał, że wystarczy nam mniej i z czasem dostosowuje poziomy produkcji. A my mówimy tej branży: sprawdzam! I kontrolujemy składy tkanin, ich certyfikaty, miejsca szycia i warunki w nich panujące. Takimi działaniami zajmują się organizacje takie jak Fashion Revolution, Clean Clothes Campaign czy polska fundacja Kupuj Odpowiedzialnie. Od nich dowiesz się, kto szyje w dobry społecznie i środowiskowo sposób, a komu jeszcze została daleka droga do mody odpowiedzialnej i ekologicznej.
Mniej znaczy lepiej
Im rzadziej kupujesz nowe ubrania, a częściej przeglądasz swoją szafę, tym lepiej dla środowiska, a przy okazji dla Twojego stylu. Ubrania pomagają Ci zapewne wyrażać siebie, tylko pomyśl, czy przy ich mniejszej ilości nie zrobić tego lepiej i bardziej trafnie. Mark Zuckerberg słynie ze swojego uniformu w postaci t-shirtu i jeansów. Nikt nie dziwi się, że zazwyczaj wygląda tak samo, bo gdy oderwiemy nasze myśli od ubrań, na wierzch wypływają inne, istotniejsze w życiu czy pracy wartości. Mniej rozpraszaczy = więcej ważnych treści. Czy tak może być też u Ciebie?
Autorka: Katarzyna Wągrowska